Novesta: Niedoskonałość jako oznaka rzemieślniczego piękna

28.4. 2021, Dan Rufer
Novesta: Niedoskonałość jako oznaka rzemieślniczego piękna

Znamy to wszyscy. Człowiek kupi sobie tenisówki, myśli, że problem z głowy, po czym chwilę poźniej w lepszym przypadku orientuje się, że buty są to wprawdzie piękne, ale okropnie niewygodne, w gorszym przypadku natomiast, że są wytrzymałe, jakby były z papieru. W dzisiejszym artykule przedstawimy sobie buty, których nie dotyczy ani jeden z tych przypadków: słowackie tenisówki Novesta.

Na rynku czesko-słowackim istnieje naprawdę mało marek odzieżowych, które byłyby znane także za granicą. A już wcale w tym naszym kręgu. Mamy kilka dobrych zakładów produkcyjnych (np. Tonak), które produkują jednak raczej dla innych marek, a jeśli już swoją markę mają, to znana jest zazwyczaj tylko w Czechach. Słowacka Novesta jest pod tym względem wyjątkiem, ponieważ udało się jej przedostać również na rynki zachodnie. Nie jesteś w stanie wyobrazić sobie, jak przyjemnie jest spotkać na targach Pitti Uomo naszych ex-rodaków bezpośrednio na stoisku jako wystawców! Oprócz Novesty nie ma tam żadnej czesko-słowackiej marki. Szukałbym ich raczej na STYL_KABO...

Chociaż o marce wiedzieliśmy już od długiego czasu, wydawało nam się, że nie pasuje całkowicie do naszego konceptu. Jesteśmy przecież sklepem dla gentelmanów, a ci nie noszą tenisówek! No. Tak jakoś wyszło, że na przestrzeni lat zaczęliśmy tu i tam wprowadzać tenisówki marki Berwick. I odniosły sukces. I sami zaczęliśmy je więcej nosić. Dlatego powiedzieliśmy sobie, dlaczego nie? I poszliśmy w to.

Z miasteczka Baťovany na cały świat

Gdybym spytał was, gdzie leżą Baťovany, pewnie wiele bym się nie dowiedział. Jeśli jednak zapytałbym o Partizánske, może wypracowalibyśmy przynajmniej jakiś punkt w przybliżeniu. Jak już można się domyślać, byłą nazwę tego dzisiejszego dwudziestotysięcznego miasta na Słowacji leżącego u spływu rzek Nitra i Nitrica, założył sam Baťa - w tym przypadku Jan Antonín Baťa - na końcu lat trzydziestych ubiegłego wieku, kiedy swoją historię zaczynał pisać tamtejszy zakład obuwniczy.

Przeszedł on następnie, jak wiele innych czesko-słowackich zakładów, wszelakimi możliwymi turbulencjami, czy to drugą wojnę światową, później powojenne upaństwienienie i przejście na zakład Svit oraz ZDA, największy rozmach produkcyjny w latach osiemdziesiątych, czy późniejszą dziką prywatyzację lat dziewięćdziesiątych, którą przeżyły dwa zakłady: słowacki Vulkan i czeska Novesta. Wszystko jednak dobrze się skończyło - obydwa zakłady połączyły się na początku tysiąclecia w jedno, a Novesta definitywnie wróciła na pierwotne miejsce akcji: do miasteczka Partizánske, nawet bebezpośrednio do kompleksu pierwszego zakładu obuwniczego, gdzie do dzisiaj ma swoją siedzibę.

Do dowodów, dlaczego tamtejsza tradycja obuwnicza przeżyła, podczas gdy inne miejscowe marki masowo bankrutowały, należy to, że Novesta ma stosunkowo szeroką działalność i nie zajmuje się tylko produkcją tenisówek. W zakładzie w miasteczku Partizánske potrafią bowiem sami wykonać mieszanki gumy i produkty z nich. Jest to bardzo przydatne zarówno przy produkcji obuwia (oprócz tenisówek na przykład też kaloszy), jak i przy ewentualnym eksporcie - mało znany jest fakt, że Novesta dzisiaj zaopatrza w swoje gumowe podeszwy kilka znanych na całym świecie marek obuwniczych.

Rękodzielnicza jakość się nie starzeje

Kolejnym powodem, dla którego marka ta wywołuje na nas tak dobre wrażenie, jest ich podejście do całego procesu produkcji. Jest maksymalnie odpowiedzialna, prowadzona z myślą o środowisku naturalnym i dobrych warunkach dla pracowników. Stosowane materiały - czy to kauczuk, bawełna czy skóra - są w maksymalnej mierze naturalne i posiadają jasne certyfikaty pochodzenia, co oprócz przyjemnego uczucia zapewnia także duży udział pracy ręcznej zwłaszcza w fazie końcowej oraz związaną z nią kontrolę jakości.

Z tenisówek Novesta opócz klasycznego designu iskrzy także porządna rzemieślnicza poczciwa praca. Ma ona wiele odsłon - z jednej strony precyzyjne obszycia, z drugiej jednak całkowicie widoczne elementy niedoskonałości. Weźmy na przykład te najbardziej klasyczne tenisówki STAR Master z mocnymi podeszwami z wulkanizowanej gumy. Na obwodzie znajdziesz bowiem typowe niewyczyszczone ślady po wulkanizacji. Ktoś mógłby protestować, że nie jest to w pełni estetyczne, jednak trudno podważyć rezultat w postaci solidnych i wygodnych butów, których nie rozwali byle jaki deszczyk. Ponadto dodaje to Novestom charakteru i w zasadzie jest to swoistą oznaką bezpieczeństwa, zgodnie z którą rozróżnisz oryginał od tanich kopii. Mówiąc trochę bardziej kolokwialnie, nawet z tą sztucznawą doskonałością nie powinno się przesadzać, co potwierdziliby nam na przykład Włosi.

Wszystko to brzmi tak innowatorsko i nowocześnie, że nawet można poczuć, iż pod względem projektu będzie to czysta postmodernistyczna elegancja. Ponieważ Novesta współpracuje z szeregiem znanych projektantów, a niektóre z ich modeli oczywiście zainteresowały także wielkie, jak to dobrze powiedzieć, artystyczne dusze - na przykład byłego frontmana brytyjskiej kapeli Oasis Liama Gallaghera - pod względem designu są to wciąż te stare dobre tenisówki, do których wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni. Przejdźmy do krótkiej prezentacji pojedynczych modeli, które świeżo znalazły się w naszej ofercie. 

Cztery legendarne modele 

Zaczniemy od najbardziej legendarnego modelu STAR Master, czyli typowych "trampek" z masywną podeszwą z naturalnego wulkanizowanego kauczuku oraz z charakterystycznymi śladami po wulkanizacji. Warto nadmienić fakt, że wszystkie tenisówki Novesta - włącznie z tym najbardziej klasycznym i lekkiem modelem - wyposażone są we wkładkę anatomiczną, dzięki której chodzi się w nich jak na poduszkach. W przeciwieństwie do zwykłych trampek, w których człowiek czuje każdy kamyczek, to bardzo przyjemna odmiana.

Kolejnym modelem jest wersja Marathon - buty raczej o klasycznym biegowym kroju, które jednak idealnie nadadzą się również na zwykły spacer po mieście. Same w sobie są pewnym zwrotem do bogatej historii tej marki - pierwotnie powstały bowiem jako oficjalne obuwie czesko-słowackiej olimpijskiej wyprawy na Letnie igrzyska olimpijskie w 1988 roku. U nas dostaniesz je w dwóch wersjach: z klasyczną miejską, lub wyraźniejszą sportową podeszwą. Sięgnąłem po pierwszy z nich i ja, i jak na razie nie mogę ich nachwalić. Oprócz wygody bardzo doceniam łatwą konserwację, co do której stosuję te same zasady, które znam już z konserwacji formalnych butów z polerowanej skóry i sztucznej tkaniny: czyli że wystarczy wysokiej jakości impregnacja i szczotka, a człowieka nie zaskoczy później nawet kwietniowa pogoda. 

Całkowitą designerską klasyką jest model Itch, który jest tym najbardziej luksusowym z naszego wyboru. Jest bowiem uszyty ze skóry, włącznie z wkładką i wygodną podszewką, do tego przemyślany tak, aby zapewniać naprawdę maksymalny komfort. Jeśli w ogóle można o jakichś tenisówkach powiedzieć, że są stosunkowo formalne, będzie to właśnie czarna wersja Novesta Itch.

Do czasów minionych odnosi się także model Novesta GAT, czy też German Army Trainers. Był to swego czasu wielki hit wszystkich blogów #meanswear. Ich korzenie sięgają lat 70 w Niemczech, kiedy bracia Dasserowie (założyciele marek Adidas i Puma) zaprojektowali obuwie treningowe dla pół miliona żołnierzy niemieckiego Bundeswehru. W latach 90 po ten design sięgnął Martin Margiela i zrobił z nich ikonę. Za sprawą ich nietypowego i lekko oldschoolowego wyglądu, jednocześnie jednak designerskiej subtelności, stały się z nich tenisówki dla mężczyzn, którzy nie noszą tenisówek. U nas dostaniesz je w wykonaniu łączącym gładką i polerowaną skórę. 

A ponieważ tekstu było dzisiaj wystarczająco, na zakończenie dołączamy parę zdjęć z kulisów naszego wiosennego spotkania.

Podobał Ci się nasz artykuł? Udostępnij!

Dan Rufer

Autor artykułu

Interesuje Cię więcej? Chcesz o coś zapytać?

Szkoda, na razie niczego tu nie ma. Będziemy wdzięczni za komentarz.